Recenzja: Junior Stress „Sound Systemowej Sceny Syn”

 Recenzja: Junior Stress „Sound Systemowej Sceny Syn”

Wychowany przez sound systemową załogę z lubelskiego LSM – u Junior Stress (Love Sensi Music – ale również słynne osiedle w Lublinie) jest pomimo dosyć młodego wieku już niemalże ikoną. Tego roku (2014) nakładem wydawnictwa Karrot Komando wypuścił trzecią w swojej solowej karierze płytę pt. „Sound Systemowej Sceny Syn”.

O ile dwie poprzednie płyty pozostawiały u słuchacza niedosyt (jakoś odniosłem wrażenie, że takiego wymiatacza stać zdecydowanie na więcej), to tutaj rozwiał już wszystkie wątpliwości, używając slangu młodzieżowego – pozamiatał na całego. Kiedyś mój dobry kolega powiedział: „zauważ pewien schemat – zwykle pierwsza, debiutancka płyta artysty jest dobra bo świeża, druga jest lepsza, a trzecia, wtedy jak już dojrzeje – najlepsza!”. Tak jest i w przypadku Junior Stressa. Płyta jest spójna i przemyślana, a zawarte na niej kompozycje bronią się same.

W „Mikrofon właczony” Junior wita się z nami na klasycznym reggaeowym rytmie. Następnie mamy klasyczny bit hip-hopowy zrobiony przez częstochowska załogę Centrum Strona – gościnnie zarapował Vienio; chłopaki w tym utworze dopiekają tym którzy biorą udział w wyścigu szczurów. Szczere i prawdziwe. Tytułowy, trzeci na krążku numer jest manifestem o miłości do muzyki i obranej drodze na scenie (gościnnie Jahdeck i Fat Matthew z Chonabibe).

W „Łatwo” mamy znowu bujające reggae i uniwersalną prawdę spod znaku przysłowia „bez pracy nie ma kołaczy”. „Big Brader Lajf” wyśmiewa wszechobecny system monitoringu, a „Powiedziano” jest głosem na tak w sprawie legalizacji. Kolejny numer zatytułowany „(Nie)Prawda” znów przenosi nas w klimat hip-hopowy, a po niej „Łączność”, pouczający o przyzwoitości międzyludzkich relacji (gościnnie Deadly Hunta).

„Przedwczoraj” to najbardziej przebojowy numer na płycie opowiadający o rzeczywistości egzystencji, z bardzo nośnym refrenem, gdzie fajny klimat robi sekcja smyczkowa. „Ile jeszcze w tobie jest sił” to znowu powrót w klimaty hip-hopowe z agresywnym bitem w tle. Na końcu czeka na nas niespodzianka – „Nyahbinghi” jest hołdem zbożnym muzyce i kulturze reggae, gdzie fragment swojej książki „Reggae Rastafari” czyta sam Sławomir Gołaszewski.

Jest to swoisty wstęp poprzedzający mądry przekaz w kolejnym niejako połączonym z nim utworze pt. „Śmierć Ciemiężycielom Wszystkich Ras”. Album zamyka utwór „To Co Masz” z gościnnym udziałem kolejnego reprezentanta lubelskiej sceny obdarzonego melodyjnym głosem – Talliba. Ot, pokrótce cała muzyczna podróż w która zaprasza nas Junior Stress.

Artysta mając już wyrobioną markę udowadnia, że ciągle można się rozwijać; potwierdzi to każdy, kto słyszał Juniora na żywo. Śmiem nawet twierdzić, że w tym momencie jest najlepszy w Polsce i nie będę w tym zdaniu odosobniony. To nie lada sztuka, bo materiał studyjny można wypieścić, dodać talentu, podkręcić go solidnie, do takich granic, że nie sposób oddać takiego brzmienia na żywo.

Tymczasem jest tu zupełnie odwrotnie i to jest dla niego najlepsza rekomendacja. Do współpracy dobrał sobie genialnych muzyków, pieśni niosą prawdy uniwersalne i doskonale oddają rzeczywistość roku pańskiego Anno Domini 2014. Podoba mi się u Juniora to, że nie odcina się on również od swoich młodzieńczych zajawek hip-hopowych, pozostaje wierny również swoim korzeniom sound systemowym, wszystko to wrzucamy do gara reggae – i mamy pyszną potrawę. Genialna płyta, genialnego artysty, będącego głosem pokolenia. Nic dodać nic ując.

Sprawdź także