O sound systemie słów kilka

Sięgające lat 60. ubiegłego wieku zjawisko sound systemu obecne jest w Polsce od ponad 30 lat, kiedy to pojawiły się dwie pierwsze ekipy (Joint Venture Sound System i Love Sen-C Music) popularyzujące tą formę prezentacji muzyki z Wysp Karaibskich. W ostatnich latach zjawisko to zaczęło nabierać ogromnego tempa m.in. za sprawą trójmiejskiej ekipy Pandadread Sound System czy warszawskich ekip Roots Revival i Jah Love Sound System.

Aby przybliżyć Wam jednak ideę sound systemu, należy cofnąć się w czasie do lat 60. i 70., kiedy to na Jamajce powstawały pierwsze mobilne, często prowizoryczne systemy nagłośnieniowe, dostarczające rozrywki ludziom z ubogich dzielnic Kingston. Z biegiem czasu w życiu rastafariańskich społeczności żyjących poza Jamajką, sound system stał się ważnym elementem kultury, jak i walki z wszechobecnym systemem.

Oto jak pisze o tym angielski socjolog, Dick Hebdige, w książce „Subkultura. Rozumienie i styl”:


W Wielkiej Brytanii, w każdym lokalnym sound systemie, w każdym większym mieście, w którym imigranci osiedlili się w dostatecznie licznie, prawa armia gnębionych i zbuntowanych zbierała się, by ślubować wierność sztandarowi Etiopii. Sound system, chyba bardziej niż jakakolwiek instytucja związana z życiem karaibskiej klasy robotniczej, był miejscem, w którym można było dogłębnie zbadać i najpełniej, bez kompromisów, wyrazić swoją murzyńskość, czarne serce bijące dla Afryki, w niezachwianym pulsie dubu. Dla społeczności osaczonej ze wszystkich stron przez dyskryminację, wrogość, podejrzliwość i całkowite niezrozumienie, sound system zaczął reprezentować, zwłaszcza dla młodych, bezcenne sanktuarium, wolne od zanieczyszczenia przez obce wpływy.

Sound system kojarzył się z ciężkimi i surowymi formami reggae, a jego brzmienie i miejsce stały się nierozerwalnie ze sobą związane. Owa energia płynąca z przesłania zrodziła nowy styl, później nazywany po prostu dub.

Zanim jednak ów heavy reggae sound zagościł na dobre na muzycznym rynku, wszystkie problemy społeczne obrazowane były w rytmach ska i rocksteady. Beztroskie melodie, które Europejczykowi kojarzą się z klimatem Wysp Karaibskich, zawierały w sobie przekaz czytelny tylko dla tych, którzy rozumieli język bębnów. Bardzo precyzyjny, a jednocześnie nieczytelny, niemal ezoteryczny dla tych, którzy postrzegali go jako tajemnicze dziedzictwo afrykańskich tradycji.

W czasach, gdy muzyka dub zaczęła ujawniać się jako odrębna dziedzina działalności artystycznej, dee-jay’e nie byli uznawani przez producentów płytowych za twórców autonomicznych. Dopiero działalność takich wykonawców jak Big Youth, I-Roy, Dillinger czy znanych później producentów jak Lee „Scratch” Perry, King Tubby czy Augustus Pablo przyczyniła się do uznania dee-jay’a za artystę w pełni niezależnego.

Gdy jamajscy emigranci zaczęli osiedlać się w Anglii, Stanach Zjednoczonych i Kanadzie, zaczęli tworzyć wspólnoty, które nie mogąc spotykać się na wzgórzach za miastem, jak to było w zwyczaju na Jamajce, zbierały się w miejscu sound systemu.

Muzyka płynąca z głośników, odwzorcowywała brzmienia natury, zaś rolę lidera – kapłana i kaznodziei, przyjmował na siebie dee-jay. To właśnie on mówił, recytował, śpiewał i nauczał, wznosił toasty i śpiewne inwokacje, promieniował religijną ekstazą, dając przykład, że nawet wobec presji nieprzychylnego otoczenia można być w kontakcie z Jah.

W ten oto sposob Rastafariańskie wspólnoty po opuszczeniu Jamajki, zaadoptowały się we współczesnych społeczeństwach Zachodu. I choć niekiedy sound system określany bywa mianem dyskoteki, to w rozumieniu członków rastafariańskich wspólnot stanowi raczej kulturowej enklawy, rezerwatu, w którym możliwa jest kontynuacja starożytnych obrzędów.

Wykorzystano fragmenty książki: Reggae-Rastafari Sławomir Gołaszewski | fot. madmuseum.org/series/jamaican-sound-system

Sprawdź także