Sebastian Sturm & Exile Airline The Kingston Session

Recenzja: Sebastian Sturm & Exile Airline „The Kingston Session”

Półtora roku po wydaniu swojego ostatniego albumu zatytułowanego „A Grand Day Out”, Sebastian Sturm & Exile Airline powracają z piątym studyjnym albumem zatytułowanym „The Kingston Session”.

Sześciu niemieckich muzyków spełnia swoje kolejne marzenie i prezentuje wyjątkowy album stworzony podczas dwudniowej sesji nagraniowej w Harry J Studio na Jamajce. Za produkcję albumu odpowiedzialni są Samuel Clayton Jr., znany m.in. ze współpracy z takimi zespołami jak Toots & The Maytals i Steel Pulse oraz Stephen Stewart, który odpowiedzialny był również za brzmienie poprzedniego krążka.

Rozpoczynający się dubowym intro utwór „True Music” od samego początku emanuje jamajską wibracją, którą czuć w powietrzu wypychanym przez pulsujący basem subwoofer. Harmoniczny odgłos klawiszy przeplata się z wyjątkowym wokalem Sturm’a, a idealnie dobrane chórki są przysłowiową wisienką na torcie.

„Get Going” to pozycja iście zjawiskowa za sprawą dźwięku gitary, która rozbrzmiewa od samego początku. Zadziorny wokal okraszony został wibrującą linią basu i gitary prowadzącej. Nie bez przyczyny nagranie to porównać można do najlepszych czasów gatunku. Klasycznie brzmiący trzeci na krążku utwór „This Change Is Nice” raczy nas charakterystycznym refrenem, w którym wspaniale prezentują się chórki, za które odpowiadają … członkowie riddim bandu.

Ku pamięci jednego z najbardziej utalentowanych jamajskich wokalistów rocksteady – Freddy’ego McKay’a na pozycji na pozycji czwartej uplasował się utwór „Free man”, z nieziemską, bo prawie 6 minutową jazzową aranżacją, będącą swoistym pokazem umiejętności bandu Exile Airline. Dźwięk klawiszy, poprzedzony pulsującą linią gitary basowej; istna wariacja kombinacji, dająca pole do popisu partii perkusji i gitar. To trzeba usłyszeć!

Magia pozostawiona przez zespół Sebastiana Sturm’a objawia się również w nowej odsłonie pochodzącego z ostatniego albumu utworu „Grand Day Out”. Wyjątkowo delikatny, a zarazem szorstki wokal artysty dopełnia zacna solówka gitary prowadzącej, która pojawia się w końcówce drugiego z najdłuższych numerów na krążku. Również mistycznie rozpoczynający się, nieco szybszy „Time”, zaskakuje psychodelicznymi partiami gitar, a także dobrze zgraną sekcją rytmiczną i dubowymi elementami, które pojawiają się przy końcu utworu.

Dubowy wstęp siódmego na płycie utworu „One Moment in Peace” jak za dotknięciem magicznej różdżki dubmastera prowadzi nas poprzez pulsującą, okraszoną delay’em partię klawiszy i gitar z lekkim rockowym zacięciem, a chropowaty głos Sturm’a dopełnia całości. Fani dubowych pulsacji zachwyceni będą również utworem „Don’t Look Back”, w którym skoczne riffy gitar płyną po mocno basowym rytmie wydobywanym przez partię perkusji. Dziewiąty, a zarazem ostatni na krążku utwór „Faith” to klasyczna akustyczna pozycja z prostą linią gitary i klawiszy, zakończona postępującym spowolnieniem wszystkich instrumentów.

By rozwiać wszelkie wątpliwości i w pełni zadowolić aparaty słuchowe wytrawnych melomanów, wytwórnia Rootdown Records, która jest wydawcą „The Kingston Session”, przygotowała także specjalną edycję na 12″ vinylu. Zespół z niemieckiego Aachen, z charyzmatycznym Sebastianem Sturm’em wkroczył na drogę nowego trendu, który sprawia, że jamajskie słońce przyświeca coraz większej liczbie europejskich produkcji.

Sprawdź także