Recenzja: Jah Cure „The Cure”

Długo wyczekiwany, siódmy w karierze album jamajskiego wokalisty Jah Cure ukazał się właśnie nakładem wytwórni VP Records. Trzynaście piosenek, jakie znalazły się na krążku to swoista mieszanka takich gatunków jak uwielbiany przez artystę lovers rock, modern roots, reggae, dub, R&B, a nawet pop.

Do współpracy przy tworzeniu krążka zaproszeni zostali tacy producenci jak Christopher „Sketch” Carey, Clive Hunt, Llamar „Riff Raff” Brown, Justin „Jus Bus” Nation oraz Trevor „Baby G” Washington James.

Wydawnictwo otwiera mistyczny, nawiązujący do korzeni utwór „No Friend Of Mine”. Śladowe ilości bębnów Nyabinghi mieszają się z wszechstronnym wokalem Jah Cure, wmieszanym między partie pianina, skrzypiec i kobiecego wokalu.

Inaczej sprawa ma się z drugim na krążku utworem „Corruption”. Wyrazista linia basu łączy partię pulsujących klawiszy i sekcji dętej, a to wszystko doprawione efektem dubowych delay’ów, co wyraźnie słyszalne jest w drugiej części najdłuższego, bo 5 minutowego numeru na krążku.

„Life We Live” to pozycja pełna pozytywnych wibracji, gdzie prosta linia basu oraz charakterystyczne chórki w tle wyznaczają drogę nawiązującemu do sound systemowych sesji utworowi.

Podobnie sprawa ma się z jednym z najciekawszych utworów na płycie „I Surrender”, gdzie spokojna melodia klawiszy płynie po wyraźnie słyszalnej lini basu. Utwór dopełnia wspaniała solówka wygrywana na syntezatorze.

„The Cure” to także pokaźna dawka utworów romantycznych, jak choćby „Set Me Free”, który stylistycznie nawiązuje do R&B, z lekkim popowym zacięciem czy „Show Love”, z roots’owym bitem i wspaniałymi chórkami.

Singlowy numer „Made In California”, do którego ukazał się również teledysk, już od początku zabiera nas w podróż po zachodnim wybrzeżu USA. Gitarowe riffy przyjemnie pulsują poprzez prowadzącą linię basu, a nieco zadziorny wokal Jah Cure wprowadza nas w błogi stan.

Na krążku znalazł się również cover utworu John’a Legend „All Of Me”. Niestety, choć nie jest to jedyny utwór na płycie, w którym użyto autotune’a, to tu efekt wydaje się nieco drażniący. A szkoda, bo numer ma potencjał.

Utrzymany w stylistyce R&B dziewiąty na krążku „Still Remains” zaskakuje przepięknym bitem, w którym prowadzą klawisze i skrzypce. Dopełnieniem prawie czterominutowego singla wydaje się być świetna rockowa solówka, która pojawia się w ostatniej minucie krążka.

Wokalna wszechstronność objawia się także w takich utworach jak „Other Half Of Me” na modern rootsowym bicie, w przyjemnym rootsowym „That Girl” czy ukorzenionym „Rasta”, stylistycznie nawiązującym do młodej jamajskiej sceny. Zaskoczeniem jest też ostatni na krążku numer „Stay With Me”, z nieco szybszym digitalowo dubowym tempem.

Choć album „The Cure” ukazał się zaledwie 20 dni temu, zdążył uplasować się już na pierwszym miejscu listy amerykańskiego magazynu Billboard „Reggae Album Chart”.

Dojrzała, pełna emocji płyta jamajskiego wokalisty pokazuje, że reggae na Jamajce ma się dobrze, a muzyczne eksperymenty i mieszanina przeróżnych gatunków w zupełności nie przeszkadza w rozwijaniu muzycznej kariery.

Sprawdź także